Ale mnie wkurwia, że wiele osób, zwłaszcza młodych wręcz "romantyzuje" choroby psychiczne. Depresja i inne zaburzenia często są przedstawiane jako coś pięknego, estetycznego, smutna ładna osoba w kapturze, która bierze prozac czy tam inny xanax, które są wyryte w popkulturze. Ale sporo osób nawet nie pomyśli, że depresja, zaburzenia lękowe, czy cięższe choroby to rujnowanie sobie życia, niemożność normalnego funkcjonowania, apatia, anhedonia, brak sił do nawet umycia się, robienie syfu wokół siebie, robienie syfu z siebie i zanik jakiegokolwiek instynktu samozachowawczego.

Zaburzenia psychiczne nie są piękne, nie są estetyczne. Są pieprzoną ludzką tragedią, jak śmiertelne nowotwory. Bo są do cholery, nowotworami umysłu.

Jednym z pozytywów jest, że mimo wszystko rośnie świadomość wśród społeczeństwa, ale z drugiej strony to jest mimo wszystko ciężkie do oglądania, jak ktoś sobie robi z tego coś "fajnego". 

 

Ot, moje 3 grosze po obserwacji ludzi w mediach społecznościowych. Może dla niektórych to swego rodzaju cope, co nie jest niczym złym, bo sam "cope'uję" repostując, czy postując memy w temacie, ale odnoszę wrażenie, że często to tylko atencja i chęć wyrobienia sobie "imydżu". Nic więcej.