Wpadłem w bycie hikikomori, jest mi z tym źle, wiem o tym... Ale nic z tym nie robię, bo brak mi siły. Nie mam pieniędzy, nie mam siły, nie mam wsparcia nawet rodziny, która tylko patrzy na mnie z pogardą jak gniję, odkąd uciekłem z Poznania do domu rodzinnego, w akcie desperacji, gdy nie mogłem znaleźć nawet najgłupszej pracy...
Czuję się jeszcze totalnie apatycznie. Marzę nawet o zwykłym rozpłakaniu się, jakimkolwiek mocniejszym uczuciu.
Mam nadzieję, że znajdę odrobinę siły w sobie i przerwę ten nieszczęsny krąg destruktywnego neetu i izolacji... i wrócę do życia.
Tak tylko chciałem się wyżalić w jedynym miejscu w internecie, gdzie czuję się bezpiecznie. Ślę też wirtualnego tulasa wszystkim, którzy zmagają się z własnymi demonami, jak ja.