Jako człowiek po 30 dopiero niedawno sobie uświadomiłem, że jestem osobą aromantyczną. Dziwne uczucie, ale to by wyjaśniało, dlaczego nigdy w życiu nic nigdy nie czułem w kontekscie miłosnym do nikogo, mimo jakichś relacji, nawet seksualnych.

 

Sięgając wstecz, nawet do czasów szkolnych, to w zasadzie nawet nigdy na nikogo nie patrzyłem, ani nie uważałem za "szkolną sympatię" czy inne pierwsze miłości. Ludzie w moim otoczeniu... po prostu byli. Z kimś się przyjaźniłem, z paroma osobami czułem jakąś platoniczną więź przyjacielską, ale to maks co kiedykolwiek czułem.